Ryszard Matuszewski
   
Sandomierz
 

Sandomierz – to miasto z wiślanej mgły,
Wiślany szum je wywabił z cienia,
Wiślaną nocą koła statku szły
Ku miastu z porannej mgły i kamienia.

    Sandomierz – to miasto zielonych wzgórz,
    Zielonymi wzgórzami ścieka bryczki turkot,
    W Sandomierzu, miła, zapomniałaś już,
    Morelowe sady w każdym podwórku.

W Sandomierzu wąwozem można w górę iść.
A stacja tak daleko za miastem.
W Sandomierzu falą pluszcze każdy liść,
Wiatrem, łozą, srebrem i Zawichostem.

    W Sandomierzu, mówisz, żyć nie można: strach.
    Tylu księży chodzi w starej katedrze.
    W Sandomierzu rzeka szumi nawet w snach,
    Każdy dzień u okien fala rozewrze.

Ach, uciekać, uciekać, uciekać z mgły,
Z Sandomierza, z Kazimierza, z każdego miasta!
Każdy dzień u okien, gdzie byłaś ty,
Wiankiem pian na piasku zarasta.