Jarosław Iwaszkiewicz
   
*** (I)
 

Od Rozwadowa, Łańcuta, Leżajska
Lecą obłoki jak światłe łabędzie.
Na sinym niebie ta flotylla rajska
Jak szczęście, którego nie będzie.
Niedogonione i nieodgadnione
Spływają śladem znad Sanu
Cienie przelotne, ptaki zielone,
Nad miastem zapomnianym.
Na starym murze wsparty niechętnie,
Jakże samotny i jakże wzgardzony,
Patrzę na rzekę, gdzie woda tętni,
Krwi, a nie wody spragniony,
Odnowy jakiejś próżno łaknący,
Stoję, umieram i patrzę:
Chmury spływają na dzień gorący
Ciemniejsze i coraz rzadsze.
Wiem, że od dawna wszystko skończone,
Granica przebyta cienia,
Chmury zostały tylko zielone
I wielkość poniżenia.
Czemuż tak smutno? Kiedy jest jasno,
Czemu w mrok głowę kłonisz?
Zapomną ciebie, jak to miasto
Zapomniane: Sandomierz.